Dzień I - Ćwilin
Prawie dokładnie rok temu byliśmy z Madzią
w Beskidzie Wyspowym. Od tamtego wyjazdu wiele się zmieniło u Nas. Może dlatego
też, postanowiliśmy zrobić sobie taki retro sentymentalny powrót na szlaki
wyspowego. Załatwiliśmy sobie parę wolnych dni w pracy i nie patrząc na
prognozy pogody ruszyliśmy do Mszany Dolnej. Podróż przebiegła bez większych
problemów. Około 10.30 byliśmy już na miejscu. Nocleg załatwiliśmy sobie w
ośrodku ,,Słoneczko’’ na ulicy Stawowej, z dala od centrum miasta. Bo
potrzebowaliśmy ciszy oraz spokoju. Rozpakowaliśmy się, spakowaliśmy rzeczy do
mniejszych plecaków, zrobiliśmy herbatę do termosów, zabraliśmy jedzenie i
ruszyliśmy na szlak.
|
Na Ćwilinie...tylko razem! |
Na pierwszy ogień wybraliśmy Nasz ulubiony
szczyt i polanę na Ćwilinie. Widoki stamtąd są jednymi z najpiękniejszych w
polskich beskidach. I co najważniejsze, nie ma tam tłumów ludzi. Panuje zupełna
cisza, wiatr hula po polanie, słychać szum drzew…a te widoki!!. Busem podjechaliśmy
na Przełęcz Gruszowiec i spod ,,Baru pod Cyckiem” ruszyliśmy niebieskim
szlakiem, początkowo łagodnie przez pola, potem już cały czas ostro do góry
przez las. Beskid Wyspowy ma to do siebie, że jest mało uczęszczany przez
turystów, nie ma tu też parku narodowego, przez to też o szlaki się tu średnio
dba. Tym razem na niebieskim szlaku zastaliśmy dużo powalonych drzew
blokujących szlak. Ludzie porobili już ich obejścia. Nie zmienia to faktu, że powinny
one zostać usunięte przez leśników, PTTK czy kogoś innego, komu szlaki
podlegają. Także szlak jest słabo zadbany - koniec kropka.
|
Relaks na szczycie. |
|
Szlak na Ćwilin czasem jest trudny... |
Podejście poszło Nam szybciej niż się
spodziewaliśmy i po kilkudziesięciu minutach wyszliśmy z lasu. Teraz mogliśmy
się cieszyć wspaniałymi widokami. Tradycyjnie dochodząc do drogi ,,stokówki’’
nie poszliśmy na wprost szlakiem pod górę, tylko tą drogą, która okrąża szczyt
Ćwilina i gwarantuje widokowy marsz. Dochodzi się do szlabanu i ambonki i
trzeba pójść w lewo połączonym szlakiem żółtym oraz niebieskim. Po około 15
minutach byliśmy na polanie szczytowej. Pogoda ładna, świeciło słonko, choć
wiatr był chłodny. Na szczycie było tylko małżeństwo z dzieciakami. Także
Wyspowy gwarantuje pustki na szlakach nawet w wakacje.
|
Szczyt Ćwilina, ławy i stoły, miejsca po ogniskach... |
Rozłożyliśmy się wygodnie na jednej z ław, wyjęliśmy
jedzenie i picie z plecaków, Magda rozłożyła statyw. Powoli chłonęliśmy to, co
Nas otaczało, widoki po horyzont na Babią Górę ukrytą trochę za mglistym
powietrzem, Tatry skryte w chmurach, tak bliskie Gorce czy Beskid Sądecki. Na
Mogielicy w słońcu połyskiwał dach na wieży widokowej. I ta cudowna cisza…tak!!
Tego Nam było potrzeba. Na szczycie spędziliśmy prawie 2 godziny, nawet nie
zauważyliśmy, kiedy ten czas minął.
Powrót zaplanowaliśmy żółtym szlakiem przez
Czarny Dział do Mszany. Zeszliśmy z powrotem żółtym szlakiem do ambonki i…zgubiliśmy
szlak. Pokręciliśmy się chwilę w każdą stronę i zaczęliśmy schodzić szeroką
,,stokówką’’, która wydawała mi się właściwą drogą. Nie była nią, o czym
przekonaliśmy się dochodząc z powrotem jakby zataczając koło wokół Ćwilina, do
żółtego szlaku rowerowego biegnącego z Wilczyc na szczyt. Jakim cudem? Ale że
jak? Nie mam pojęcia. Wiem tylko, że Magda miała rację po raz kolejny, bo
chciała wracać tak jak weszliśmy niebieskim szlakiem, jak tylko okazało się, że
na drodze, którą wybraliśmy nie było żółtych znaków szlaku. Przez mój błąd i
upór godny osiołka musieliśmy jeszcze raz wejść na szczyt Ćwilina. Pozytyw
taki, że od strony Wilczyc szlak rowerowy też wydaje się całkiem fajny. Także
weszliśmy, zdobyliśmy po raz drugi Ćwilin i zeszliśmy do Gruszowca niebieskim
szlakiem przedzierając się przez wiatrołomy. Jako, że było już dość późno i
pogoda zaczynała się robić ,,barowo-literacka”, a czekać godzinę na busa Nam
się też nie chciało, to swoim zwyczajem złapałem ,,stopa’’. Podwieźli Nas mili
Krakowianie, którzy zeszli ze Śnieżnicy w tym samym czasie, co my z Ćwilina. Po
powrocie do Mszany zrobiliśmy jeszcze zakupy a potem, wieczorem już, przy piwku
w pokoju główkowaliśmy jak mogliśmy pójść w zupełnie drugą stronę i zgubić
szlak…i planowaliśmy szlak na kolejny dzień.
|
Na pierwszym planie Luboń Wielki, za nim daleko Babia Góra. |
|
Słońce moje:) |
Dzień II – Rabka Zdrój
|
Pomnik Św. Mikołaja w Rabce. |
|
Park w Rabce. |
|
Fontanna 7 słoni... |
|
Wieczorem było tam bardzo klimatycznie. |
|
Nie mogłem się powstrzymać..tylko dzieci się jakoś na mnie dziwnie patrzyły:) |
Czwartkowy poranek przywitał Nas dudniącym
o parapet deszczem. Nie będę ukrywał, w górach taki poranek i wylegiwanie się
do południa w łóżku jest o wiele przyjemniejsze niż w domu. Przestało padać
dopiero około 15.00. My postanowiliśmy zrobić sobie luźny dzień i zwiedzić
położoną od Mszany o jakieś 10
km Rabkę Zdrój. Miasto to jest nazywane ,,Miastem Dzieci
Świata’’. Znajdują się tu min. Muzeum im. Władysława Orkana, Pomnik Świętego
Mikołaja, Tężnia Solankowa w Parku Zdrojowym, Fontanna Siedmiu Słoni, Muzeum
Orderu Uśmiechu czy Teatr Lalek ,,Rabcio”. Podczas parogodzinnego zwiedzania
miasta urzekły Nas zwłaszcza Park Zdrojowy i Fontanna Siedmiu Słoni. Ale też
ogólnie miasteczko ma swój niepowtarzalny klimat. Tylko trzeba się pokręcić
trochę bocznymi uliczkami, żeby zobaczyć stare wille uzdrowiskowe czy starą
miejską zabudowę. Do tego góry dookoła i mamy obraz ładnego, klimatycznego
miasteczka, w którym chciałoby się zatrzymać na dłużej lub zamieszkać. Na
koniec odbyliśmy romantyczny spacer przy zachodzie słońca po parku, zjedliśmy
pyszny obiad w karczmie i wróciliśmy do Mszany. Nazajutrz czekała na Nas
Królowa Beskidu Wyspowego – Mogielica.
|
Amfiteatr w Rabce. |
Dzień III – Mogielica
Wczesna pobudka…patrzymy, co jest za
oknem….a tam słoneczko świeci i po niebie przewijają się nieliczne obłoczki.
Pakujemy się, robimy papu, herbatę w termosy i ruszamy autem na Przełęcz E.
Rydza-Śmigłego. Jazda samochodem z Mszany w to miejsce to także przyjemne
przeżycie gwarantujące wspaniałe widoki na Śnieżnicę, Ćwilin, Łopień i
Mogielicę, podziwianie małych miejscowości, w których czas się prawie zatrzymał
(Jurków czy Chyszówki) a miejscowi niespiesznie wykonują swe codzienne
obowiązki.
|
Przełęcz E. Rydza-Śmigłego - tu zaczynają się szlaki na Łopień i Mogielicę. |
Na przełęczy znajduje się parking dla
samochodów oraz pomnik-obelisk oraz krzyż z 1938 roku, które są pamiątką po walkach
Legionów Polskich w 1914 roku dowodzonych przez E. Rydza-Śmigłego. Pomnik zwany
jest też ,,Pomnikiem Spotkania Pokoleń’’. Co roku 11 listopada w święto
Niepodległości jest tutaj odprawiana msza święta. Stąd rozchodzą się szlaki na
Łopień i Mogielicę. My wybieramy się na tę drugą górę zielonym szlakiem.
|
Piękna pogoda i piękny szlak na Mogielicę. |
|
Chcemy taki domek!!. |
Początkowo szlak biegnie delikatnie pod
górę, przez pola, pastwiska i las. Po paru minutach marszu przechodzimy przez
zabudowania przysiółka Sarys i dalej polną drogą znów pod górę. Maszerowało Się
Nam bardzo przyjemnie. Pogoda dopisała tego dnia. Na kolejnej polanie stał
szałas pasterski a w nim znajdował się…całkiem dobry kominek!. Ot, odrobina
luksusu musi być. Znów po kilkunastominutowym mozolnym zdobywaniu wysokości
dochodzimy do szerokiej drogi stokówki, przecinającej Nasz zielony szlak. W
prawo doprowadzi nas do niebieskiego szlaku rowerowego, w lewo do żółtego
szlaku Słopnice-Mogielica. My jednak idziemy dalej szlakiem zielonym ku polanie
Wyśnikówka, słynącej z pięknych i dalekich panoram Beskidu Wyspowego. Po dość
stromym, mozolnym podejściu wychodzimy wreszcie na tę polanę. Widać z niej też
charakterystyczną wieżę widokową na szczycie. Tutaj robimy sobie małą przerwę
oraz sesję zdjęciową. A jest co podziwiać i nad czym dumać. Znowu jest pusto i
cicho, czyli tak jak w Wyspowym prawie zawsze. To lubię…dlatego tutaj wracam.
|
Polana Wyśnikówka - cudowne widoki są z niej..mrrr |
|
Lans musi być!. |
Na szczyt idziemy jakieś 20 minut przez las
mając znowu powtórkę powalonych drzew z Ćwilina. Na szczęście są widoczne
obejścia. Na szczycie jak to…na szczycie. Jest wieża, są też ludzie w
niewielkiej ilości. Parę osób jest na wieży, więc odpoczywamy i czekamy aż
zejdą. Trochę to trwało, ale wreszcie przyszła kolej na Nas. Po wąskich
schodkach pniemy się w górę coraz wyżej i wyżej, ponad korony drzew. Jest!!
Wspaniałe widoki dookoła.
|
Mała to ona nie jest..i te schodki:) |
|
Widok z wieży na Mogielicy na Polanę Stumorgową. |
Wieje też przenikliwy wiatr. Jednak w tym miejscu i
tak spędzamy parę minut, robimy zdjęcia, na horyzoncie doszukujemy się szczytów
i pasm górskich. Trochę przewiani i zmarznięci schodzimy na dół. Kierujemy się
żółtym szlakiem teraz w kierunku Słopnic i przysiółka Kocury. Ale najpierw idziemy
na małą polankę, gdzie stoi metalowy krzyż postawiony na pamiątkę tutejszych
wędrówek Karola Wojtyły. Bo Wojtyła lubił wyspowy i często wędrował po
beskidzkich wyspach. Bardzo podoba mi się napis pod krzyżem:
,,Wobec
piękna gór czuję, że on jest i wtedy zaczynam się modlić" Jan Paweł II.
|
Krzyż Papieski pod Mogielicą..i widok na Gorce! |
Po chwili zadumy ruszamy w
drogę powrotną żółtym szlakiem. Widoków mało, więc gdy tylko doszliśmy do
opisywanej wcześniej już drogi stokowej, poszliśmy nią z powrotem do zielonego
szlaku i nim tak samo zeszliśmy na przełęcz. Na stokówce spotkaliśmy lisa,
który beztrosko zmierzał w naszą stronę. Ale gdy tylko zorientował się, że
,,człowieki’’ są na jego drodze czmychnął w krzaki szybko.
|
Mały śliczny rudzielec:) |
Cała trasa zajęła Nam jakieś
5,5 godziny spokojnego marszu i podziwiania widoków. Sporo czasu spędziliśmy na
polanie Wyśnikówka oraz na wieży. Zresztą, po co się spieszyć? Często pędząc
przed siebie w codziennym życiu nie zauważamy otaczającego Nas piękna. W pewnym
momencie zatrzymujemy się i stwierdzamy, że coś nam uciekło, przepadło bezpowrotnie,
a życia nie cofniemy już, nie przeżyjemy go po raz drugi…
Dzień IV – Kraków
|
Kościół Mariacki. |
|
Sukiennice |
Trzy dni w Mszanie Dolnej i wędrówki po tutejszych szlakach szybko Nam
minęły. Trzeba było wracać. W drodze powrotnej mieliśmy zaplanowane zwiedzanie
Krakowa. Piękny słoneczny dzień spowodował, że na starym mieście, Wawelu i nad
Wisłą było dużo turystów. Ale akurat tłum ludzi w mieście Nam nie przeszkadzał.
Powolutku przeszliśmy się od Barbakanu do Kościoła Mariackiego, pokręciliśmy
się po rynku, po Sukiennicach, i poszliśmy dalej na Wawel. Masa ludzi, sklepiki,
kafejki, koloryt narodowościowy i językowy są tutaj powszechne. Czuć klimat
starego średniowiecza i nowoczesności. Zamek na Wawelu robi niesamowite
wrażenie swoim ogromem. Do tego leniwie płynąca w dole Wisła…i ziejący ogniem
Smok. Żeby to wszystko dokładnie obejrzeć, móc zajrzeć tam, gdzie nie dociera
wielu turystów, potrzeba pewnie kilku dni. Może innym razem? Kto wie…
|
Ach ten Kraków - cudowny jest! |
|
Wisła i widok z murów na Wawelu. |
I jeszcze kilka innych zdjęć...
|
Lubimy takie okoliczności przyrody... |
|
..gdy razem jesteśmy w górach:) |
|
Lenistwo w wykonaniu Magdy. |
|
Idziemy na Mogielicę - tam musi być pięknie!. |
|
Kominek w szałasie przy szlaku na Mogielicę. |
|
Ale było gorąco wtedy. |
|
,,Smok'' wawelski:) |
|
Powtórzę się, ale uwielbiam Kraków! |
|
Szlak na Ćwilin. |
|
To chyba Zakrzówek w Krakowie, a jak nie to niech ktoś mnie poprawi. |
|
Tężnia w parku zdrojowym w Rabce. |
|
Ja. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz