piątek, 16 maja 2014

Góry Świętokrzyskie – Pasmo Łysogór (9 luty 2014r.)



    Czas nadrobić zaległości pisarskie i zacząć od napisania paru słów o pierwszej w 2014 roku wycieczce w góry. 9 lutego raniutko wraz z Magdą, Basią, Rafałem i Kacprem wyruszyliśmy autkiem z Łodzi w odległe o jakieś 200 parę kilometrów Góry Świętokrzyskie. Celem było spędzenie fajnego dnia na włóczędze po niewymagających górach, zdobycie do Korony Gór Polski Łysicy (612 m n.p.m) oraz zwiedzenie klasztoru na Łysej Górze (594 m n.p.m).

Wejście na szlak na Łysicę

Na szlaku...again:)

    Podróż minęła Nam szybko na pogaduchach i około 10.00 byliśmy już w Świętej Katarzynie, skąd wyrusza się na podbój najwyższej góry tego pasma. Zrobiliśmy szybki przepakunek gratów, zabraliśmy żarcie i picie i ruszyliśmy. Docierając do wejścia do Świętokrzyskiego Parku Narodowego trzeba obejść Klasztor ss. Bernardynek z XV wieku. Potem parę kroków i przekracza się bramę. Jeszcze trochę w górę i jesteśmy już przy Kapliczce p.w. św Franciszka z XIX wieku. Obok niej jest źródełko, gdzie latem można nabrać chłodnej wody do butelki na dalszy marsz. Dalej jest już tylko całkiem przyjemna droga na szczyt. Czasem urozmaicona schodkami i poręczami. Po około 10 minutach marszu dochodzi się do zadaszonej wiaty i ławeczek, gdzie można już sobie odsapnąć lub pognać dalej. Na Łysicy byliśmy po jakichś 45 minutach już. Fakt, że na szlaku była chlapa w postaci topniejącego śniegu, ale szło się całkiem miło, cały czas lekko pod górę. Widoków nie ma żadnych, ale za to wędrówka wśród lasów starej puszczy też jest cudowna. Cały czas świeciło słonko przebijając się przez korony drzew. Do tego te poranne, ustępujące już delikatne mgły i mamy fajny klimat. Na szczycie jest oczywiście krzyż (bo jakże by inaczej w Polsce), oraz tablica informująca o tym, że to Łysica i że na Łysą Górę jest 6,5 godziny marszu…My natomiast porobiliśmy zdjęcia i zjedliśmy kanapki popijając cieplutką herbatką z termosów. I pomknęliśmy w dół ześlizgując się w tej brei wodno-błotno-śnieżnej. Zejście zajęło Nam jakieś 30 minut. Chwila odpoczynku przy samochodzie i ruszyliśmy dalej do Nowej Słupii objeżdżając dookoła pasmo Łysogór przez Bodzentyn.

Łysica (612 m n.p.m) zdobyta!

Na szczycie


Czerwony...


Poranek w puszczy świętokrzyskiej

    Droga do Nowej Słupii jest całkiem malownicza i spokojna. W sumie to jest to niezły przekrój przez to, co czeka Nas w Górach Świętokrzyskich, czyli widoki na falujące wzniesienia, przewaga pól i łąk nad terenami zalesionymi, liczne stare przydrożne kapliczki i stara zabudowa wiejska. Widać, że to stare góry, bardzo stare, i z trudną i nie zawsze pozytywną historią.

    W Nowej Słupii podjeżdżamy na parking tuż pod samo wejście na szlak na Łysą Górę. Niedaleko wejścia znajduje się Muzeum Starożytnego Hutnictwa im. Mieczysława Radwana. Można w nim zobaczyć jak rozkwit przemysłu metalurgicznego w czasach rzymskich i we wczesnym średniowieczu miał wpływ na rozwój okolicznego osadnictwa. Wędrówka na górę zajmuje Nam jakieś 50 minut. Już z daleka widać potężną bryłę opactwa i wieżę stacji przekaźnikowej o wysokości 157 metrów oddanej do użytku w 1966 roku. Spod opactwa Świętego Krzyża porobiliśmy zdjęcia i poszliśmy zwiedzać jego wnętrza. Całą historię opactwa znajdziecie w internecie na licznych stronach, także tutaj daruje sobie historyczny wywód. Natomiast, co do samego miejsca czuć jego wiekowy i dziejowy klimat, te stare wytarte przez ludzi kamienie i progi w drzwiach, specyficzny zapach tego miejsca sprawiają, że jest niesamowicie, tajemniczo, trochę mrocznie też. Później na słonku na ławeczce zjedliśmy słodkości i dopiliśmy resztki herbaty. I udaliśmy się zobaczyć świętokrzyskie gołoborza. Na taras widokowy prowadzą wygodne metalowe schodki. Z tarasu ukazuje się Nam panorama na gołoborza i okolicę. Nosi ono nazwę ,,Gołoborze Kobendzy’’ od nazwiska znanego przyrodnika Romana Kobendzy. Ma ono powierzchnię prawie 4 hektarów. Chyba każdy uczeń podstawówki i szkoły średniej uczy się na lekcjach geografii o świętokrzyskich gołoborzach. Czym są i jak powstały? Jednym zdaniem G. Świętokrzyskie to najstarsze góry w Polsce i przez miliony lat podlegały erozji i wietrzeniu, i właśnie te gołoborza to pokruszone skały, na których dodatkowo egzystują nigdzie indziej nie występujące porosty i inne gatunki roślin. To tak w dużym skrócie bez zaglądania do szkolnych podręczników.


Domek

To daleko jeszcze czy nie?:)

Spotkaliśmy też śpiącego tu od wieków chyba Enta...

Ostatnie podejście przed polaną na szczycie Łysej Góry.
   
    Na szczycie Łysej Góry można zobaczyć jeszcze jedną bardzo ciekawą atrakcję. Mianowicie są to pozostałości pogańskiego wału kultowego otaczającego szczyt. Według badań uczonych góra w czasach pogańskich była miejscem kultu religijnego bóstw Śwista, Pośwista i Pogody. Długość wału wynosi około 1,5 km, a wysokość miejscami dochodzi do 2 metrów.  

    Tradycyjnie nastąpiła seria szybkich zdjęć, gdy już zrobiło się w miarę pusto na tarasie i zaczęliśmy powrót tą samą drogą, co wchodziliśmy, czyli niebieskim szlakiem do N. Słupii. Powoli zaczynał się już zachód słońca, więc światło i kolorystykę mieliśmy fantastyczną. Zejście po prostu śmignęliśmy całkiem szybko i zapakowaliśmy się do auta. Tak kończył się ten dzień pełen wrażeń. Pierwszy raz byliśmy w tych górach i wywarły one na Nas pozytywne wrażenie. Warto tu wrócić na pewno. Może następnym razem będzie to rowerowa wyprawa? Kto wie… 

    Używany sprzęt podczas wypadu to min. kurtka puchowa Jack Wolfskin Helium Jacket oraz plecak Jack Wolfskin Moab Jam 30. 

Horyzont...

:)

Sprzęt po raz kolejny się sprawdził.
Schodki prowadzące na taras widokowy na gołoborza.

Wesoła kompanija cd.
Gołoborze przykryte śniegiem niestety.

Opactwo w całej okazałości.

Jakże wizualnie uroczy nadajnik telewizyjny.