sobota, 12 października 2013

Termos Coleman 0,75L – Czyli nie ma to jak gorąca herbata zimą w terenie.



Dane producenta:
- Po 6 godzinach od nalania wrzątku, temperatura płynu spada do 81ºC. Całkowite wychłodzenie następuje po 24h (0,75l) - test w temperaturze pokojowej.
- Masa - 530g (0,75l).
- Stal – 18/8 Stainless Steel.
- Korek wkręcany izolowany pianką EPS.


Coleman w całej okazałości.
- Cena – około 80 zł za wersję 0,75 litra.

Okres użytkowania – 3 lata.

    Termos stanowi podstawowy element turysty podczas eskapad terenowych w chłodniejsze dni oraz zimowych wypraw. Na rynku sporo firm oferuje je w swoich kolekcjach i wydawałoby się, że wybór dobrego termosu to nie problem. I faktycznie tak jest. Nabywając w zasadzie jakikolwiek termos (nie mam na myśli tych marketowych i z bazarków osiedlowych oczywiście) dostajemy produkt dobrze wykonany i wyglądający oraz spełniający jakieś tam normy producenta. Przy wyborze więc, decydują szczegóły, takie jak pojemność, rodzaj korka, uchwyt do noszenia lub jego brak, parametry trzymania ciepła itp., no i oczywiście cena.
    Marki Coleman chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. To renomowany amerykański producent sprzętu turystycznego i kempingowego, a jego produkty moim zdaniem cechują się dobrym stosunkiem ceny do jakości i funkcjonalności otrzymywanego towaru. Z tej firmy używam jeszcze palnika F1 spirit od paru lat i jestem z niego bardzo zadowolony. Zresztą wkrótce będziecie mogli przeczytać i jego recenzję.
    Colemana użytkuję w sumie trzeci rok. Przy jego wyborze decydowały – pojemność, kształt, rodzaj korka i cena (w sklepie, gdzie go kupiłem mam sporą zniżkę).

Budowa, wykonanie i użytkowanie.
Elementy termosu.


    Termos jest zrobiony oczywiście z wysokiej jakości nierdzewnej stali szlachetnej. Na bocznej ściance znajduje się nazwa producenta w czerwonym polu. Do dziś napis się nie starł. Zamknięcie termosu stanowi jednocześnie kubek do picia. U góry jest na nim logo Colemana. Korek, czyli według mnie najważniejsza część każdego termosu, nie posiada żadnych ,,klików’’ ani innych fajerwerków ułatwiających nalewanie zawartości. Myślę, że to najlepsze rozwiązanie w termosach. Proste i niezawodne. W przypadku Colemana wystarczy odkręcić korek o jakieś ¾ obrotu i można łatwo nalewać ciepłą herbatkę do kubka. Potem zakręcamy i po sprawie. Korek na gwincie z dwóch stron ma rowki, dzięki którym takie nalewanie płynów jest możliwe. Patent niezwykle prosty i funkcjonalny. Przez to też unikamy całkowitego odkręcania korka i szybszego wychładzania gorącego płynu. Korek jest cały plastikowy, w środku ma piankę izolującą EPS. Uszczelka wciąż wygląda jak nowa i nie widać na niej śladów zużycia czy pękania. W necie znalazłem kilka opinii o wypadającym plastikowym środku z zakrętki/kubka po dłuższym czasie użytkowania. U mnie jak do tej pory nie miało to miejsca. Kształt całego termosu i jego wielkość/pojemność jest jak dla mnie idealny. Zakręcony stanowi zgrabny i łatwy do spakowania element wyposażenia. Da się go łatwo wsunąć między rzeczy w plecaku. Nie ma chropowatej powierzchni, co znacznie ułatwia sprawę, choć z drugiej strony można by się czepiać, że wyślizgnie się z ręki w terenie i upadnie na skałę. Nigdy mi się to nie zdarzyło, więc nie będę marudził. Mieści się też idealnie w mniejszym plecaku (18L) podczas jednodniowych wypadów w teren. Jeśli chodzi o mycie go po opróżnieniu to nie miałem nigdy z tym problemów. Zarówno kubek jak i korek, jako jednoczęściowe elementy, można opłukać pod kranem tylko. J. Czyli prawie nówka-nierdzewka!. Wizualnie termos też dobrze wygląda. Owszem, jest trochę porysowany, ale trudno żeby nie był jak się go często używa. Także nic nie wycieka przez korek i jest on nadal szczelny. 

Góra kubeczka...

i środek.

Termos w środku też się łatwo płucze, jednak otwór jest na tyle wąski, że ręki się do niego nie włoży. Trzeba stosować dłuższą szczotkę. Osobiście w termosie przygotowuję tylko herbatę a nie kawę jak niektórzy wolą. Torebkę po niej staram się wyjąć zawsze po zaparzeniu i potem mieć już tylko ,,czysty’’ płyn w środku. Po powrocie pusty termos tylko płuczę w środku wodą i zostawiam otwarty do wyschnięcia. Termosu nigdy nie zakręcam do końca, gdy stoi nieużywany dłużej. Do dziś po tych 3 latach odkąd go mam w środku nie czuję zapachu herbaty.

Termika.

    Przyznam bez bicia, że nie jestem maniakiem robienia pomiarów i jakiegoś szczegółowego wnikania w tabelkowe parametry czegokolwiek, a już zwłaszcza nie mam zamiaru pisać poematu na temat termiki tego termosu. Jak kupuję się termos to ma on przede wszystkim być bezawaryjny, funkcjonalny i długo trzymać ciepło Naszego napoju. I Coleman właśnie taki jest. Przy swojej pojemności 0,75 litra według mnie utrzymuje bardzo dobrze ciepło. Wiadomo, że im mniej gorącego płynu w środku tym szybciej on stygnie. Jednak zawsze mogłem liczyć na to, że jak będę chciał się napić ciepłej herbatki z cytrynką to z Colemana sobie taką naleję do kubeczka. Przez te 3 lata używałem go głównie jesienią, zimą i wczesną wiosną. Zarówno podczas parodniowych wypadów, jak i takich jednodniowych pieszych bądź rowerowych. Pamiętam jeden z 4-godzinnych marszów poprzedniej zimy, gdy było jakieś minus 15 stopni i śniegu prawie po kolana. Pod koniec miałem już w termosie resztkę herbaty. Trzęsącymi się rękoma nalałem ją do kubka i mało co nie poparzyłem sobie paszczy, bo była gorąca, parująca i…pyszna w taki mrózJ. Z moich obserwacji wynika, że z tego termosu napój będzie jeszcze gorący po 6-7 godzinach od zalania, a letni po około 10, może nawet 12 godzinach. Może wytrzyma nawet dłużej. Jak sprawdzę to napiszę. Przy pełnym napełnieniu napoju mamy tak na 4 pełne kubki plus parę łyków jeszcze. Ale bądźmy realistami – kto zimą będzie nosił pyszną gorącą herbatkę przez tyle czasu?.       


Termos otrzymujemy w całkiem ładnym opakowaniu.


    Na koniec już uraczę Was krótką, ale treściwą opowieścią dotyczącą tego termosu. W tamtym roku, jakoś w listopadzie chyba, dorabiałem sobie w sadzie przy zbiorach jabłek. Było chłodno, więc do plecaka zawsze brałem herbatę w tym termosie, a sam plecak wieszałem z przodu na przyczepie od traktorka. Pewnego dnia, już kończąc pracę, szedłem za przyczepą pełną przepysznych jabłuszek a plecak kiwał się tam z przodu na wybojach drogi. W pewnym momencie plecak spadł i wturlał się prosto pod koło przyczepy, która po nim przejechała. Pięknie, pomyślałem, zamiast okrągłego termosu będę miał kawałek blachy…ale jednak nieeeeee, nic się nie stało. Dzięki temu, że termos jest dość śliski, gdy koło najechało na plecak przesunął się w nim i to go uratowało. Ale i tak nie jest już idealnie okrągły, bo jak się ręką sprawdzi to w jednym miejscu po długości ścianki jest leciutko wgnieciony. Nie widać tego normalnie, trzeba to wyczuć palcami. Tak więc mimo przejechania przez przyczepę i lekkiego ,,sprasowania’’ termos nadal jest szczelny i nic mu nie dolega. Morał tej przygody wyciągnijcie sami.

Korek - widać doskonale uszczelkę i rowek do nalewania.

Góra korka - widoczne strzałki pokazują, gdzie jest rowek do nalewania.
Jak widać nalewanie po odkręceniu korka jest banalnie proste.
Spód termosu.
Pudełeczko.
Gdzieś, kiedyś w terenie...

Mniaaaam, parująca, gorąca herbatka!.

Zima..dobrze, że herbata była gorąca bo czekolady nie dało się normalnie ugryźć.

niedziela, 6 października 2013

Już niedługo, jeszcze trochę...czyli co niebawem:)

    Ostatnio jestem troszkę zarobiony różnymi sprawami i jak widać, nie mam czasu nawet nic napisać ani też wrzucić tekstu na bloga. Dziś, przy niedzieli znalazłem jednak trochę czasu i zacząłem pisanie kolejnej recenzji. Także moi drodzy musicie wziąć na wstrzymanie i jeszcze odrobinkę poczekać na nowe teksty. O czym będą? Hmm. W planie mam opisy i opinie dotyczące termosu Colemana i palnika tejże firmy, model F1 Spirit (w zasadzie będzie to opis zestawu palnik + kartusz + 2 garnki + uchwyt do nich + pokrowiec). Cały czas pomykam też w skarpetach trekingowych Wisporta i mam już wyrobioną opinię o nich. Teraz muszę to zebrać w całość i napisać plus porobić zdjęcia. Tak samo jest z wiatrówką Quechua Rain Cut Zip. Także proszę o cierpliwość...a teraz uciekam w teren jednak:)