piątek, 23 października 2015

Outdoor? Jaki outdoor?

   Nie samym outdoorem turysta żyje! Czasem są dni, podczas których marzy Nam się tylko wygodny fotel, ciepły kocyk, ogień w kominku i dobra książka lub ewentualnie mapa z terenem planowanego wypadu. I wiecie co? Dziś ja mam taki dzień! Na dodatek mam jeszcze pyszną śliwkową szarlotkę do schrupania. Za oknem brzydko i ponuro. Z głośników cichutko słychać ,,The endless river'' Floydów...można się rozmarzyć i na spokojnie zaplanować co nieco:) Chwilo trwaj... 

mniammm!

wtorek, 20 października 2015

Recenzja – rękawiczki Viking Horten


Rękawiczki Viking Horten

  Mija właśnie rok jak je kupiłem w jednym z łódzkich sklepów Go Sport, pora więc na małą recenzję. Kupując je potrzebowałem cienkich dobrze przylegających rękawiczek na jesień i chłodną wiosnę do lekkich trekingów oraz jazdy na rowerze i dojazdów do pracy. Czy spełniły swoją rolę? O tym poniżej słów kilka…

BUDOWA

  Model Horten to proste rękawiczki na jesień i wiosnę lub też w miarę ciepłą zimę. Wykonane są z cienkiego elastycznego materiału nie posiadającego membrany ani żadnych cech wskazujących na jego wodoodporność czy też wiatroodporność. Taki trochę stretchowy ten materiał jest. Po wewnętrznej stronie producent zastosował silikonowe nadruki w postaci niewielkich, ale dość gęsto rozmieszczonych kropek. Mają one umożliwiać pewne trzymanie np. telefonu, termosu, kijków trekkingowych czy kierownicy roweru. Producent chwali się też zastosowaniem systemu Touch Phone System – umożliwiającego pewną obsługę urządzeń dotykowych. Jak wygląda ten system? Otóż na koniuszkach kciuków i palców wskazujących po wewnętrznej stronie jest cieniutki materiał podobny do irchy. Dzięki temu całkiem nieźle czuć przyciski w telefonie, a i daje radę obsłużyć urządzenia dotykowe. Odblaskowe są logo producenta oraz znaczki na palcach wskazujących mówiące Nam o obsłudze urządzeń dotykowych. Rękawiczki posiadają także specjalne złączki do spięcia żeby przypadkiem którejś nie zgubić po zdjęciu.





WYKONANIE

  W zasadzie nie mam się do czego przyczepić. Wykonane są porządnie i dobrze wyglądają. Nie ma wystających nitek ani żadnych takich niedoróbek. Po prostu przy zakupie to porządnie wykonane rękawiczki za około 70 złotych. Wystarczy.

UŻYTKOWANIE

  Rękawiczki te muszą ściśle przylegać do dłoni żeby były wygodne i funkcjonalne. Moje się trochę ciężko zakłada, bo mankiet  jest mało rozciągliwy. Ale jak już przejdą przez dłoń leżą świetnie. Rozmiar (size 8) dobrałem idealnie. Użytkowałem je głównie jesienią i wiosną, w jakieś cieplejsze zimowe dni też się zdarzyło jednak. Obsługa urządzeń dotykowych w nich jest jak najbardziej możliwa i łatwa. Da radę wciskać nawet najmniejsze przyciski lub klawisze. Tablety, ajfony i inne dotykowe wynalazki im nie straszne. Te końcówki na palcach z cieńszego materiału sprawdzają się dobrze. Minus taki, że też najszybciej łapią wodę i przy mroźniejszej pogodzie trochę marzną palce w tych miejscach.

  Silikonowe kropki po wewnętrznej stronie również się sprawdzają dobrze. Pewnie trzyma się kierownicę roweru, telefon również. A marsz z kijkami w tych rękawiczkach to czysta przyjemność – pewny chwyt.

  Odblaski? Są i nawet świecą, choć po roku trochę się przybrudziły albo zmatowiały jakby. Ale dalej świecą i poprawiają Naszą widoczność w ruchu drogowym.

  Bardzo przydatna jest ta plastykowa złączka do ich spinania w parę. Dzięki niej można się cieszyć dwiema rękawiczkami.



  Tak jak powyżej pisałem Horteny nie mają membrany, nie jest to też materiał typu softshell. Mimo to przy wietrze nie czuć jakoś mocno przewiewania. Tak samo podczas jazdy rowerem. Do pewnej temperatury w dół jest fajnie, ciepło i przyjemnie. Ale jak już jest taki szczypiący w policzki mrozek to pora na cieplejsze rękawiczki. Vikingi są za chłodne na takie klimaty. Bardzo fajnie sprawdzają się podczas wiosenno-jesiennych wypadów trekkingowych. Są małe i lekkie, mieszczą się do każdej kieszeni a w plecaku też zawsze znajdzie się dla nich miejsce. Do włóczęgi po mieście czy po podmiejskich lasach też nadają się wyśmienicie. Można w nich normalnie skasować bilet MPK, dobrze chwyta się pętelki suwaków w plecakach, kurtkach itd. Do tego, według mnie dobrze wyglądają i pasują do większości ciuchów, czy to miejskich czy turystycznych. Jedynym małym mankamentem Hortenów jest brak choćby jednej pętelki na np. środkowym palcu do ich zdejmowania. Znacznie ułatwiłoby to ich ściąganie, zwłaszcza że muszą przylegać dobrze. 

TRWAŁOŚĆ

  Nie powiem, ale trochę wypadów, eskapad rowerowych i dojazdów do pracy ze mną przeszły. I tu niestety pojawiają się pewne mankamenty tego modelu. Po około 3 miesiącach użytkowania ich poprzedniej jeszcze jesieni i zimy pojawiło się małe rozprucie na szwie na palcu wskazującym prawej ręki. Co prawda nie powiększyło się ono do tej pory, ale fakt jest faktem – zrobiła się dziurka. Mała, ale zawsze. Tak to nic się już więcej nie popruło do dziś.

  Po drugie, niektóre te silikonowe kropki zaczęły się odklejać i kilka odpadło. Ale i tak sporo wytrzymały. Na początku miałem obawy, że będą odpadać masowo i szybko. A na razie nie jest tak źle.





  Ogólne wrażenie jest pozytywne. Jak za te pieniądze trwałość jest w porządku. Dziurkę można we własnym zakresie zaszyć, a silikonowe nadruki odpadają nawet w rękawiczkach za kilka stów. Zresztą po raz kolejny powtórzę – sprzęt jest po to żeby go używać.

PODSUMOWANIE


  Jestem zadowolony z tych rękawiczek. Spełniły moje oczekiwania i nadal ich używam podczas dojazdów do pracy, jazdy rowerem, wypadów poza miasto. Gwarantują pewny chwyt kierownicy czy kijków trekkingowych. Można w nich obsługiwać urządzenia dotykowe. Wygląd na plus. Dziurka na palcu na minus. Cena na plus…Ogólnie polecam.

Reszta zdjęć:







Małe rozprucie.




Odklejające się kropki silikonowe.

Cienki materiał na końcu kciuka i palca wskazującego - poprawia ,,czucie'' przycisków i ekranów dotykowych.

Ten znaczek na końcu palca jest odblaskowy...

...i napis jest też odblaskowy.


sobota, 17 października 2015

Po sezonie takie tam...

  Za oknem pogoda barowo-sypialniana, warto więc zająć się czymś innym w domowych pieleszach. Dziś padło akurat na czyszczenie i konserwację Naszych kijków trekingowych Black Diamond Trail. Rozbierane na 3 segmenty są łatwe do wyczyszczenia. Wystarczy mokra szmatka do przetarcia. Po wyschnięciu sprawdzamy tylko czy zamknięcia segmentów systemu FLICKLOCK zaciskają się równomiernie. Jeśli tak to gitara, jeśli nie to śrubokrętem krzyżakowym odpowiednio je regulujemy i tyle. Sprawdzamy jeszcze zużycie vidiowych końcówek. Zużywają się bardzo powoli i trzeba przedreptać naprawdę sporo kilometrów, żeby się zużyły. Wszystkie segmenty proste i nie powyginane? Tak!. Składamy je i odkładamy do szafy....lub ruszamy w teren!!. 



Rozebrane i wyczyszczone kije czekają na złożenie. 

środa, 14 października 2015

Kto szuka ten kupuje perełki – czyli mini poradnik kupowania rzeczy outdoorowych w lumpeksach.

  Są ich w Polsce setki, może nawet tysiące. Są chyba w każdym mieście i miasteczku, nawet po wsiach się trafiają. Sklepy z odzieżą używaną. Kto o nich nie słyszał i w nich nie kupił choćby jednej rzeczy? Tego typu sklepy są w Polsce bardzo popularne. Kupują w nich naprawdę różni ludzie, ci biedni i ci mega zamożni. Dlaczego? Bo można przy odrobinie szczęścia i za śmieszne czasem pieniądze upolować naprawdę porządne markowe ciuchy. Trzeba tylko wiedzieć, co, jak i czego szukać. Postaram się opisać Wam tajemną sztukę szukania i kupowania ubrań outdoorowych w lumpeksach. Tak Moi Drodzy! Jest to sztuka, bo nie każdy potrafi czy ma cierpliwość godzinami przebierać, grzebać czy nurkować wręcz w używanych ciuchach. Trzeba mieć po pierwsze ogromną cierpliwość, po drugie sporo wolnego czasu, po trzecie trochę wiedzy o firmach wszelakich, i po czwarte trzeba mieć zmysł łowcy – myśliwego polującego na cenną zdobycz. Jeśli połączymy te cechy to sukces mamy gwarantowany. Do dzieła!.

1.Gdzie szukać, czyli znalezienie ,,ekskluzywnego’’ lumpeksa.

  Lumpeks lumpeksowi nierówny, taka brutalna prawda. Są takie, z których ciuchów w życiu nawet za dopłatą bym nie założył. To widać i czasem czuć zaraz po wejściu. Unikajmy takich miejsc. Szkoda czasu na nie. Są jednak takie second handy, w których jest ładnie, przyjemnie, towar jest poukładany i czysty, ciuchy podzielone na damskie, męskie, dziecięce oraz całą resztę. Do tego przyjazna obsługa chętnie służy pomocą i negocjacją ceny końcowej. Warto mieć kilka upatrzonych takich sklepików, sprawdzonych już. Warto też wiedzieć, kiedy są świeże dostawy towaru, w jakich dniach tygodnia ile co kosztuje, czy kiedy jest totalna obniżka i wyprzedaż wszystkiego. Mamy więc już wybrane sklepy, parę złotych w portfelu, wychodzimy z domu i uderzamy na zakupy. Co dalej?

2.Co brać a co można sobie darować.

  Wchodzimy i to co lubię najbardziej – uderzamy między stojaki, wieszaki i gmeramy między nimi w poszukiwaniu ,,świętego graala’’!. Na co zwracać uwagę? Jakie ciuchy?

- Polary przede wszystkim! Z moich obserwacji wynika, że polarów jest najwięcej w lumpeksach. Większość jest w dobrym stanie, a czasem trafiają się prawie nowe. Wybór jest spory, więc warto brać tylko te w lepszym stanie, lub firm z wyższej półki. Najczęściej w łódzkich lumpeksach spotyka się polary firm Karrimor, Regatta, Berghaus, The North Face, Trespass. Z perełek polarów kupionych przeze mnie muszę się pochwalić Salewą, dwiema ciekawymi ,,100’’ brytyjskiego Raba, oraz polarem JaxaMount. Warto było.

- Kurtki membranowe oraz wiatrówki. Zasada jest prosta – kurtek membranowych nie ma co kupować w lumpeksach bo w 99% przypadków są to stare, sprane maksymalnie ze złuszczoną już membraną zrzuty z zachodu. Wiatrówki można brać, tu się nie ma co popsuć. Choć jeszcze na żadną ciekawą nie trafiłem. Zdarzają się jednak prawdziwe perły i wśród kurtek – choćby kupiona za 15 zł kurtka damska Berghausa na Gore XCR w super stanie. Woda na materiale wciąż się pięknie perli. To był świetny zakup. Czy chociażby kurtka zimowa męska Patagonii, którą kupiłem parę lat temu i nosiłem każdej niemalże zimy. Zresztą mam ją do dziś, tylko wisi w szafie. Kurtka bardzo ciepła, funkcjonalna z genialnie skrojonym kapturem.

- Spodnie i szorty. Spodni jest sporo zawsze, szorty głównie latem się zaczynają. Jak tylko pasują rozmiarem i są w dobrym stanie wizualnym to brać i nie narzekać. Głównie można trafić na firmy Craghopper’s, Trespass, jakieś Karrimory, Quechua, TNF, a nawet Rohany. Nie trafiłem jak do tej pory na porządne spodnie membranowe czy też techniczne w góry. Zimą pojawiają się też spodnie narciarskie.

- Koszulki termiczne. Tego jest pełno po prostu. Różne różniste. Patrzymy więc tylko na stan wizualny i techniczny koszulki i czy nie śmierdzi po praniu tym robionym przez sklep. Bo trafiały się tak przepocone, że chyba nawet pranie w ace i odkażanie by nie pomogło. Głównie trafiają się takie marki jak Regatta, Trespass, Campus, Fjord Nansen, New Balance, Adidas, Craft, Crivit lidlowy. Moimi największymi znaleziskami są 2 koszulki z długim rękawem Lowe Alpine oraz 1 z krótkim tejże firmy (notabene kosztowała 89 groszy!!!), damska prawie nowa koszulka Odlo.

- Czapki, rękawiczki, szaliki. Te rzeczy firm outdoorowych trafiają się niestety bardzo rzadko. Jeśli już to są to Quechua, Kalenji, firmy marketowe ogólnie. Jedyną super czapkę w super stanie kupiła kiedyś Madzia – damską TNF z polara o długim włosie (highloft). Cudeńko za 5 zł.

- Bielizny, skarpet i butów nie kupujemy ze względów higienicznych, ale to chyba nie muszę o tym pisać nawet.

- Czasem może się trafić w lumpeksie jakiś plecak, torba, śpiwór, peleryna itd. Ale to już mocno niszowe kategorie rzeczy.

3.Trafiamy na coś fajnego to chwytamy i kupujemy, nawet gdy jest to Nam zupełnie niepotrzebne.

  To prosta zasada. Lumpeksy mają to do siebie, że raz wyszukaną i zostawioną choćby na chwilę na wieszaku rzecz, tracimy przeważnie bezpowrotnie. Lumpeksy to sklepy gdzie wyszukuje się mega okazje. Jak coś takiego znajdziemy to trzymamy w ręku do momentu przymierzenia. Pasuje – bierzemy. Mam też taką zasadę, że jak znajdę coś naprawdę wyjątkowego mało znanej firmy outdoorowej, a nie pasującego rozmiarem na mnie, to i tak to kupuję. Takie perełki mogę zawsze komuś dać ze znajomych, wystawić na allegro itd. Nie kosztują dużo więc mogą trochę poleżeć w szafie i poczekać na jakąś okazję dla kogoś innego.

4.Warto negocjować cenę!! Przeważnie, trafiając na prawdziwą perełkę, sprzedawczyni/sprzedawca nie ma pojęcia co sprzedaje (np. ostatnio kupiłem taki świetny polar retro Salewy negocjując cenę z dziewczyną za kasą na 4 zł, bezproblemowo się zgodziła jeszcze się śmiejąc i mówiąc, że niezłe odważne retro sobie kupuje – polar pomarańczowy w kolorowe szlaczki, taki a’la lata 80-te rodem ze zdobywania himalajskich szczytów).

Podsumowując, gdy mamy trochę chęci, wolnego czasu i lubimy szukać ubrań to lumpeks będzie dla Nas istną żyłą złota. Za parę złociszy da się kupić dobre i ciekawe ubrania, za które normalnie zapłacilibyśmy spore pieniądze. Warto szukać takich okazji. Są one dobrą alternatywą dla nowego drogiego sprzętu w szafie. Po drugie outdoorowe ciuchy z drugiej ręki stanowią ciekawe uzupełnienie mojego ekwipunku turystycznego.


Polar Karrimora, cienka ,,100'' za parę złotych.

Koszulka Lowe Alpine DryFlo - rewelacja!

Polar Rab ,,100''.

Kolejna koszulka Lowe Alpine DryFlo z długim rękawem.

Super ciepła i funkcjonalna kurtka zimowa Patagonii kupiona za 39 zł. 






poniedziałek, 5 października 2015

Fotograficzne jesienne impresje...

   Jesień, moja druga po wiośnie ulubiona pora roku. A jeszcze jak pogoda sprzyja i mamy ,,złotą polską jesień'' to już normalnie poezja jest. Niesamowite barwy przyrody, pierwsze przymrozki, grzybobrania, intensywne zachody słońca...uwielbiam to wszystko. Od małego brzdąca lubiłem się szwędać po okolicy jesienią. Robię to do dziś. Pakuję plecak, zabieram termos z gorącą herbatą, aparat foto i idę przed siebie lasami, polami, wzdłuż głowieńskich rzek: Mrogi i Mrożycy. Bo okolice Głowna są wspaniałe jesienią, baa, są wspaniałe o każdej porze roku. Ale jesień jest dla mnie jakoś wyjątkowo pasjonująca. Także zachęcam Was, Drodzy czytelnicy, do wyjścia za próg domu i włóczęgi po Waszej okolicy. Życzę dużo słońca, trochę jesiennego deszczu, i wiatru we włosach!. Do zobaczenia gdzieś na szlaku...

   Poniższe zdjęcia były zrobione w ciągu 6 ostatnich lat. W tym czasie zmieniałem się ja i moje podejście do kwestii outdoorowych, zmienił się rower (kultowego G.Fishera zamieniłem na Treka), zmienił się sprzęt turystyczny którego używałem... sporo się zmieniło. Taka podróż sentymentalna.

Wspaniały zachód słońca w okolicy wsi Kalinów.


Urokliwy Czarny Staw koło wsi Kalinów.



Jesienne błotko..i Gary Fisher Wahoo, trochę przygód razem mieliśmy w terenie.

A to za moim domem w Głownie.

Kotełki moje kochane - Mrunia i Balbina.

Bobrza robota nad Mrożycą.

Grzyby na martwym pniu drzewa.

I takie towarzystwo się trafiało podczas odpoczynku.



Czarny Staw







Pierwszy przymrozek którejś jesieni i ślad Mruni na ławeczce w sadzie.

To już pagórkowate okolice wsi Moskwa (a jeszcze jest Syberia niedaleko do kompletu).