wtorek, 10 lutego 2015

Coleman F1 Spirit Kit (palnik + 2 menażki + uchwyt + woreczek) - Recenzja zestawu.

PUNKT 1. Od czego by tu zacząć?...trochę suchych faktów podanych przez firmę Coleman.

Waga palnika 118g.

Paliwo PB (propan / butan) kartusze Coleman 250 / 500 (w proporcjach 70 propan i 30 butan).

Moc 3000W

Zużycie gazu: 226g/h

Czas zagotowania 1 litra wody – 3 minuty 30 sekund (przy bezwietrznej pogodzie w warunkach idealnych).

Cena katalogowa – obecnie około 100/110 zł.
Gwarancja 3 lata.

Cały zestaw w pełnej okazałości.

 PUNKT 2. Gotowiec, czyli całkiem fajny zestaw.

    Parę lat temu jadąc w Bieszczady pod namiot potrzebowałem kupić w miarę tanią i lekką kuchenkę gazową. Do tej pory z kumplami używaliśmy starej wysłużonej ruskiej maszynki na paliwo, która była wielka i ciężka. W końcu w Intersporcie trafiłem na fajną cenową okazję – tytułowy zestaw Colemana F1 Spirit Kit w cenie 90 zł. Kupiłem i…przez te parę lat nie żałuję zakupu.

To co Panie gotujemy dziś na obiad?

Palnik – model F1 Spirit o mocy 3000W (tyle podane jest na pudełku) i masie 118 gram. Może moc i masa tyłka nie urywa, ale w 99% sytuacji w których go używałem dawał radę. Gwarancja producenta wynosi 3 lata. Do palnika pasują wszystkie chyba nakręcane kartusze spełniające normę EN417, a na pewno działają dobrze oryginalne Colemany, kartusze Optimusa i Pinguina. Tych używałem, więc te śmiało polecam. Palnik wykonany jest ze stali i czterech małych plastikowych elementów. Nie wiem co za metal jest w środku, bo jest innego koloru niż całość. Jak ktoś się zna niech podpowie. Jest naprawdę niedużych rozmiarów. Trzy nóżki/stopki do postawienia naczynia są składane, mają też ząbkowane górne powierzchnie zapobiegające zsuwaniu się naczynia podczas gotowania. Odkręcanie i regulacja przepływu gazu odbywa się za pomocą małego pokrętła. Nie jest bardzo czuła i łatwo można ustawić pożądany płomień.

Zgrabny zestaw.

Złożona całość plus kartusz.

Menażki razy sztuk 2 – Wykonane z aluminium w ten sposób, że jedna wchodzi w drugą tworząc całiem zgrabne opakowanie dla palnika, uchwytu i małego kartusza. Mniejsza menażka ma z boku podziałkę (0,25 – 0,5 i 0,75 Litra wody) co ułatwia znacznie gotowanie.
Uchwyt, czyli tzw. ,,dziwka’’ – kto to tak nazwał? Mniejsza z tym. Uchwyt jak uchwyt. Poręczny i dobrze spełnia swoje zadanie.

Nylonowy woreczek ze ściągaczem do spakowania i przechowywania palnika oraz uchwytu.

Pokrowiec na palnik i ,,dziwkę''.

Cały zestaw został spakowany wraz z ulotką producenta do kartonowego pudełka.

Cały zestaw waży 340 gram (bez kartusza oczywiście).

Dedykowane kartusze to Coleman C100 (ktoś go w ogóle kiedyś widział??), C250 oraz C500.  

PUNKT 3. Użytkowanie, gotowanie...

   Testowany zestaw posiadam już jakieś…6 lat! Ale ten czas zasuwa..ehh. Użytkowany był w górach, dolinach, nizinach, w lasach, wiosną latem oraz jesienią. Zimą zwyczajnie nie udało mi się nic ugotować, nawet wody na herbatę. A to ze względu na mieszankę gazu w dostępnych kartuszach. Zimą najpewniejszym rozwiązaniem jest kuchenka podłączana wężykiem do butli z paliwem. Krótko pisząc, Spirit jest palnikiem do stosowania 3-sezonowego. Gdy jest ciepło i w miarę bezwietrznie gotuje te 0,75 litra wody w 3-4 minuty. Nigdy nie mierzyłem czasu gotowania bo nie miałem takiej potrzeby. Palnik działa bez problemów i to jest dla mnie najważniejsze. Poza tym lubię ten szum spalanego gazu podczas gotowaniaJ. Co na nim gotowałem? I w tych 2 menażkach? Od wody poczynając poprzez topienie śniegu (gdy były już roztopy i temperatura była już na plusie), wodę mineralną, wodę ze strumieni, ryż, kaszę, pulpety, gołąbki, klasyczne zupki chińskie i inne breje i gluty. Palnik nigdy mi nie zgasł samoczynnie. Pisałem już, że regulacja wielkości płomienia nie jest bardzo czuła i nie zdarzyło się, że kręcąc pokrętłem płomień gasł. Trzy nóżki na których stawiamy naczynie mają ząbki. Dzięki temu nie zsuwa się ono podczas gotowania. Nóżki składają się do środka, to samo pokrętło regulacji płomyka i mamy całkiem mały palniczek gotowy do wrzucenia do woreczka. Ten ma ściągacz ze stoperkiem i mieści się w nim idealnie palnik, dziwka oraz zapałki lub zapalniczka. Tak spakowany worek pakujemy do mniejszej menażki, a na nią nakładamy większą. Można też do środka włożyć kartusz 250 lub mniejszą 100. Mamy wtedy wszystko do gotowania w jednym opakowaniu. 

,,Coś'' ugotowane w Ustrzykach Górnych w 2011 roku.

Nad ogniem można też butki podsuszyć w nagłym przypadku...

...lub znowu ugotować gluta jakiegoś.
                                                                                                                                                           

    Menażki są dwie. Wykonane z amelinium. Są lekko chropowate na zewnątrz i gładkie w środku. Dzięki temu stabilniej stoją na palniku i łatwiej myją się w środku. Po tych paru latach są już lekko porysowane. W środku też już nie dają się tak idealnie domyć. Ale nie przeszkadza to w gotowaniu smacznych posiłków. Do zdejmowania gorących menażek służy dołączony do zestawu aluminiowy uchwyt. Działa bardzo dobrze. Nigdy nie zdarzyło mi się, żeby chwytając naczynie wyślizgnęło się ono. Chwyta się pewnie i stabilnie.

   Palnik bez problemu nakręca się na gwint kartusza. Nie zdarzyło mi się, żeby coś się kiedyś rozszczelniło.

Nakręcony..

...i odpalony!

    Kartusze pasują w sumie każde z gwintem i normą EN417. Gotowałem na Colemanach 250 i 500, małych 100 Optimusa oraz ostatnio na mieszance 4-sezonowej Pinguina. Najkorzystniej wychodzą kartusze o pojemności 250 gram. 500 zużyłem tylko kilka i stwierdzam, że są duże, ciężkie i opłaca się je brać tylko na długie wypady. Z kolei mała 100 wystarczyła mi na np. 3 dni gotowania tylko dla mnie podczas wypadu rowerowego. Z dostępnością kartuszy nie ma problemów, przynajmniej w Polsce.

4-sezonowy kartusz marki Pinguin.

    Na sam koniec mała konkluzja na temat kartusza Pinguina 4 season mix, czyli mieszanki niby 4-sezonowej. Parę dni temu postanowiłem sprawdzić jak działa. Podłączyłem do palnika kartusz, nalałem 0,75 litra wody, odpaliłem fire i ugotowałem bez problemu tę wodę w 5 minut i 30 sekund w temperaturze około -3 stopni przy lekko wiejącym wietrze, bez żadnych osłon palnika. W sumie całkiem niezły wynik. Myślę, że taki 4-sezonowy kartusz jest najlepiej opłacalny i uniwersalny. Latem to obojętne jakiego będziemy używać, ale już jesienią, wiosną czy lekką zimą śmiało można grzać na takim kartuszu np. firmy Pinguin czy Primus.

PUNKT 4. Podsumowanie.

    Obecnie nie wiem, czy można gdzieś w sklepie kupić cały taki zestaw. Sam palnik owszem w cenie około 100-110 zł. Moim zdaniem warto bo w tej cenie otrzymujemy mały, lekki i bezproblemowo działający palnik, który sprawdzi się na niemal każdym wypadzie w teren oprócz tych bardziej ekstremalnych, gdzie są potrzebne również ekstremalne rozwiązania. Krótko mówiąc polecam ten produkt!

    Na koniec może jakieś minusy? Hmm, ciężko coś znaleźć bo jestem bardzo zadowolony z palnika, jak i z całego zestawu. Na różnych forach turystycznych znalazłem chyba dwie opinie negatywne na temat plastikowej czarnej podkładki tuż pod dyszą. Faktycznie, u mnie ona też się lekko stopiła, ale palnik ma 6 lat i w niczym ta ,,wada’’ nie przeszkadza podczas gotowania. Nie uważam tego za minus, ale wspomnieć o tym musiałem.


Nadtopiona podkładka i ,,przypalone'' nóżki.

    Dla niektórych minusem będzie masa, która owszem super lajtowa nie jest, ale też nie jest bardzo duża. Są cięższe i lżejsze palniki, droższe i tańsze. Także każdemu według grubości portfela i siły w łydach do noszenia plecaka.  

    Wizualnie widać, że zestaw trochę przeszedł. Menażki są porysowane, trochę już nie do domycia w środku. Nóżki palnika na końcach, w miejscu największego płomienia są już kolorowe od nagrzewania po tylu latach.


    I to w sumie tyle teraz…a pod koniec maja pakuję zestaw Colemana i uderzam w Karkonosze! Może gdzieś na szlaku się spotkamy i wieczorem ugotujemy jakąś berbeluchę popijając ją piwkiem. Do zobaczenia.

Pozostałe zdjęcia:






Już bulgocze...

po 5 i pół minucie!!


Pewnie i stabilnie.

Wygląda jak korozja, ale tylko wygląda na szczęście.





czwartek, 5 lutego 2015

Spacer wokół lotniska na Lublinku im. W. Reymonta (4.I.2015r).

    Jest zima (choć prawie bez śniegu) i jest zimno – wiadomo – cytując klasyka! Do tego miasto Łódz, gdzie gór brak, pagórków w sumie też brak, o dużych rzekach można sobie pomarzyć…Co więc robić w wolny styczniowy dzień? Ano można poszukać miejsc ciekawych, dziwnych, kompleksów leśnych wokół miasta, zabytków itd. Wystarczy uruchomić myślenie i fantazję, a w każdym mieście i wokół niego znajdzie się coś wartego zobaczenia. Do tego dodać odrobinę chęci i…ruszamy! Pakujemy do plecaka termos z gorącą herbatą, pyszną czekoladę, aparat foto, kije i w drogę.


    Tym razem na wpólny spacer wybraliśmy park oraz okolicę lotniska ,,Lublinek’’. Park jak park, są drzewa, krzaki, oczko wodne, stoły z ławami itp. Fajny teren na spacer. Potem ruszyliśmy pochodzić dookoła lotniska. Taka runda ma około 10 km długości. Widoki całkiem miłe, od czasu do czasu przelatywał jakiś samolot. Pogoda dopisała, choć było wietrznie i rześko. Całość zajęła Nam jakieś 2,5 godzinki miłego spaceru.


    Gorąco zachęcam do takiej wokół-miastowej aktywności o każdej porze roku. Nie każde wyjście z domu musi być wyprawą i wyzwaniem. Choć…kto powiedział, że nią nie zostanie?...






PS. Kije to Black Diamond Trail, których recenzja pewnie pojawi się za rok. 

wtorek, 3 lutego 2015

Zapraszam do głosowania na mój blog!!

Moi Drodzy!!! Konkurs na Bloga Roku 2014 rozpoczął się. Biorę w nim udział i chciałbym Was zaprosić do głosowania. Jeśli nie na mój blog, to może jakiś inny, który Was zaciekawi i spowoduje, że zrobicie pierwszy ,,krok za próg swego domu'' ku wielkiej przygodzie!!.

Głosować można poprzez wysyłanie smsa o treści F11489 pod numer 7122.

Za wszystkie głosy z góry dziękuję! Będą dla mnie dalszą inspiracją do pisania...