środa, 29 lipca 2015

Wysoka (1050 m n.p.m) przez Wąwóz Homole i powrót przez Durbaszkę (942 m n.p.m), Wysoki Wierch (898 m n.p.m) oraz Szafranówkę (742 m n.p.m) do Szczawnicy (21 marca 2014 roku).

   Następnego dnia (21 marca) po udanej rozgrzewce Drogą Pienińską postanowiliśmy zdobyć najwyższy szczyt Pienin i zarazem kolejny szczyt zaliczany do Korony Gór Polski – Wysoką (1050 m n.p.m). Wierzchołek nie jest może tak znany jak Trzy Korony czy Sokolica ze słynną sosną, ale gwarantuję Wam, że warto na niego iść i delektować się widokami na Tatry. Wybór szlaku był w zasadzie jeden – zielonym przez Wąwóz Homole.

Początek - wejście do Wąwozu Homole.

   Raniutko zebraliśmy się, zrobiliśmy herbatę w termos i kanapki, spakowaliśmy plecaki i ruszyliśmy na busa do miejscowości Jaworki, skąd rozpoczyna się zielony szlak. Na szczęście, mimo tego że był marzec, nie czekaliśmy długo na busa. Wejście na szlak jest zaraz na samym początku Jaworek, zresztą kierowcy busów wiedzą gdzie kogo wysadzić bez pytania. Na miejscu znajduje się wiata turystyczna, ławy i stoły, także można się elegancko napić jeszcze czy zjeść przed ruszeniem w drogę.

   Wąwóz Homole stanowi jedną z głównych atrakcji turystycznych Pienin. W sezonie letnim jest tu zawsze spory ruch. My na szczęście o tej porze roku byliśmy praktycznie przez całą drogę sami na szlaku. Mogliśmy w spokoju podziwiać przyrodę, zatrzymać się i zrobić zdjęcia. Dnem wąwozu płynie potok Kamionka, dlatego trasa urozmaicona jest licznymi mostkami i schodkami. Pomimo to szło się Nam bardzo przyjemnie. Z boków mogliśmy podziwiać wysokie urwiste ściany wąwozu, pod nogami szumiał strumyk. Trasa ciekawa, łatwa i przyjemna. Po około 40 minutach wyszliśmy na polanę, na której stały ławy i stoły – miejsce gdzie można odpocząć i kontynuować marsz dalej ku Wysokiej lub wrócić w dół wąwozem.

Mostek jeden...

..i mostek drugi.

   Czekało Nas teraz trochę mozolne zdobywanie wysokości lasem. Po wyjściu z niego na polanie jest miejsce, gdzie swoją letnią bazę namiotową ma SKPB Łódź. Dalej szlak prowadzi przez sporą polanę z której roztaczają się ładne widoki. Przez cały dzień mieliśmy naprawdę piękną pogodę. Mimo marca, słońce grzało przyjemnie, na niebie przesuwały się obłoczki. Przyroda powoli budziła się do życia, czuć było nadchodzącą wiosnę.

   W końcu dotarliśmy do momentu, gdzie trzeba zacząć ,,atak szczytowy’’ na Wysoką. Szlak wiedzie stromo do góry przez las. W pewnym momencie zgubiliśmy go i zaczęliśmy obchodzić kopułę szczytową z boku. Jako, że coś Nam nie grało z tą drogą to wróciliśmy i w końcu na powalonym drzewie znaleźliśmy właściwy kierunek. Pod koniec na szczyt prowadzą metalowe schodki, a na szczycie, na którym nie ma za wiele miejsca, są barierki. Co by nie fiknąć kozła w przepaść.

   Jak jest na szczycie? Cóż, najlepiej zobaczyć to samemu. Ogólnie jest krzywo, ciasno i wieje okrutnie…ale widoki na Tatry są przepiękne!!. Mieliśmy to szczęście, że pogoda była typu ,,żyleta’’ a Tatry całe jeszcze były pokryte śniegiem. Z daleka widok był olśniewający. Spędziliśmy na szczycie prawie godzinę sami. Zrobiliśmy masę zdjęć. No i zdobyliśmy kolejny wierzchołek do Mojej KGP.

Wysoka zdobyta!!.
Tatry w śniegu jeszcze...
Na pierwszym planie Trzy Korony, daleko w tle widoczna ośnieżona Babia Góra.

Wolność!!

   Droga powrotna do Szczawnicy prowadziła niebieskim szlakiem wzdłuż granicy polsko-słowackiej, poprzez Durbaszkę, Wysoki Wierch, Cyrhle, Szafranówkę i stację narciarską na Palenicy. Szlak ten od Wysokiej po Palenicę wiedzie cały czas grzbietem i otwartymi szerokimi polanami. Rozległe widoki towarzyszyły więc Nam przez całą drogę powrotną. Pod Durbaszką (942 m n.p.m) na polanie zrobiliśmy kolejny dłuższy postój na jedzenie i sesję zdjęciową. Do schroniska PTTK nie schodziliśmy jednak, woleliśmy widoki z polany.

Polana pod Durbaszką i Trzy Korony ,,pośrodku'':)

   Przez Wysoki Wierch (898 m n.p.m) nie prowadzi szlak, ale jest na niego droga, którą i tak wszyscy chodzą bo to naprawdę ładny szczyt widokowy na Tatry oraz Pieniny Właściwe, z genialnym ujęciem Trzech Koron.

Czekanie...będzie fota?



Moja Madzia i Trzy Korony w tle.

Wysoki Wierch.


   Dalej szlak wiedzie raz lasem, raz polanami, raz pod górkę a raz z górki na Szafranówkę (742 m n.p.m) i dalej na Palenicę, gdzie widać już komercjalizację gór w postaci wyciągu narciarskiego, jadłodajni, wszechobecnych reklam i banerów oraz…zdewastowanej przyrody. Szybciutko stamtąd dość stromym szlakiem żółtym zeszliśmy do Szczawnicy. Wyszliśmy prosto na…pizzerię, więc skorzystaliśmy z tego przeznaczenia.

Sjesta na szlaku.

   Szczerze polecamy Wam tę trasę: Jaworki – Wąwóz Homole – Wysoka – Durbaszka – Wysoki Wierch – Szafranówka – Szczawnica. Szlak nie jest trudny, a widokowo jest naprawdę świetny. Jest na nim wiele urokliwych polan, gdzie można zalec w trawie i odpoczywać podziwiając przy tym panoramę Tatr, Pienin oraz Beskidu Sądeckiego (Pasmo Radziejowej). Do tego przy ładnej pogodzie można zrobić świetne zdjęcia. Także do zobaczenia na szlaku gdzieś w Pieninach!.

Pozostałe fajne zdjęcia:

Wąwóz Homole.

Wygodne schodki.


No idę przecież...

Pozostałości zimy...Wiosna nadchodzi!

Szczyt Wysokiej.

Szlak niebieski - Wysoki Wierch na pierwszym planie, dalej Korony, za nimi daleko Babia Góra.

Słoneczna impresja.

Towarzysz podróży sprawdza się świetnie (Jack Wolfskin Moab Jam 30).

wtorek, 21 lipca 2015

Przełom Dunajca ,,Droga pienińska’’ (20 marca 2014 roku).

   Pieniny!! Kto o nich nie słyszał? Jakże to odmienne swym wyglądem góry od innych pasm w Naszym kraju. Niemalże pionowe ściany południowe opadające do malowniczego Dunajca, ostre i monotonne podejścia, przepiękne widoki na Tatry! Tak, to właśnie Pieniny. Żeby delektować się ciszą i pustymi górami wybraliśmy się tam w terminie 20 – 25 marca zeszłego roku. Pogoda dopisała i to jak! Śnieg zalegał już tylko pojedynczymi łatami w mocno zacienionych miejscach. Słońce przygrzewało dość mocno jak na początek wiosny w górach. Przyroda powoli budziła się do życia.

Szczawnica i potok Grajcarek.


   Pierwszego dnia na rozgrzewkę postanowiliśmy pójść na spacer brzegiem Dunajca tzw. ,,Drogą Pienińską’’ do Czerwonego Klasztoru. Start był z deptaka w Szczawnicy. Początkowo brzegiem potoku Grajcarek, który wpada do Dunajca. Po paru minutach marszu łatwą asfaltową drogą dochodzi się do szlaku prowadzącego do schroniska PTTK ,,Orlica’’. My jednak poszliśmy prosto i za chwilę mijaliśmy pawilon wystawowy Pienińskiego Parku Narodowego. Tutaj też jest przeprawa flisacka na drugą stronę Dunajca, w marcu jeszcze nieczynna niestety. Kilkaset metrów dalej znajduje się granica polsko-słowacka, i od tego miejsca idzie się już drogą po słowackiej stronie. Mimo, iż trasa jest prosta i szeroka, nie można się nudzić. Cały czas idzie się bowiem dnem głębokiego wąwozu wyrzeźbionego przez bystre wody Dunajca. Ściany są niemal pionowe, miejscami opadają bezpośrednio do rzeki, co zwiększa wrażenie potęgi matki natury. Dodam do tego mocno świecące słonko, praktycznie brak turystów i wyłania się obraz pięknego spaceru we dwoje. Szczerze mówiąc to nawet nie wiem ile zajęło Nam dotarcie do Klasztoru. Droga jednak jest na tyle piękna i widokowa, że nie nudziło się Nam.


Początkowo jest kostka i asfalt dla spacerowiczów.

   Parę minut poświęciliśmy na zwiedzenie klasztoru, a dokładnie jego dziedzińca, i ruszyliśmy dalej do Sromowców Niżnych przechodząc przez Dunajec kładką dla pieszych. W Sromowcach kupiliśmy lody i piwko i posiedzieliśmy na miejscowym boisku odpoczywając przed drogą powrotną. Wróciliśmy spacerkiem tą samą drogą. Pod koniec dnia słońce malowniczo oświetlało już tylko szczyty nad wąwozem, w tym Trzy Korony. Pięknie to wyglądało.

mrrrrrr....

:)
To już w drodze powrotnej - darmowy spektakl matki Ziemi.

   Polecamy każdemu taką wycieczkę Przełomem Dunajca. Można ją też odbyć na rowerze, własnym lub wypożyczonym w Szczawnicy. Na pewno będziecie zachwyceni!.

Paw.



Człowiek, czo tam??


Bajka po prostu.


Dziedziniec Czerwonego Klasztoru.



Madzia na kładce na Dunajcu.

Trzy Korony - może niepozorne, ale widok z nich bajeczny!

W dali zaśnieżone Tatry.

Piwko a w tle Trzy korony.