Jeździliście na rowerze kiedyś w nocy? Mieliście w ogóle taką potrzebę? Ja ostatnio miałem i zrealizowałem swój plan. Wykorzystałem ostatnie chyba już w tym roku ciepłe wieczory i do tego jeszcze udało się trafić na pełnię księżyca. Do tego super trasę obmyśliłem sobie. Miejsce docelowe fajne bo najwyższe w okolicy Głowna. Na wzniesieniu ustawione są wiatraki. Także widok na zachód słońca miałem bombowy. Jazda po ciemku przy oświetleniu rowerowym i mocnej czołówce daje zupełnie inne wrażenia niż jazda w dzień. Fajnie jak się jedzie przez pola czy las i widać nagle kilka par jasnych punkcików w ciemności - to oczy saren i kotów.
Pełnia i wiatraki z jednej strony... |
Co warto ze sobą zabrać? Oczywiście oświetlenie! I to jakieś mocniejsze sprawdzone. Ja miałem komplet lampek rowerowych Cateye, a jako główne światło użyłem czołówki Black Diamond Storm (starsza wersja o mocy świecenia 130 lumenów). Taki zestawik pozwala na swobodną jazdę po polach, lasach, asfaltach.
...a z drugiej piękny zachód słońca. Takie chwile uwielbiam!. |
Co jeszcze? Termos z gorącą herbatą lub kawą. Wiem, że się powtarzam, ale nic tak nie poprawia morale jak kilka łyków gorącego napoju. Warto też zabrać jakąś koszulkę na przebranie i cieplejszą bluzę lub softshell (np. zabrałem i jechałem po postoju w lekkim sofcie Jack Wolfskin Turbulence).
Z ważniejszych rzeczy to jeszcze zestaw naprawczy do roweru i mapa. No i oczywiście dobry humor i chęć przeżycia fajnej przygody.
Postój, herbatka, zdjęcia. |
Polecam Wam takie nocne tripy, to zupełnie inne odczucie z jazdy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz